
Profil gracza:
Zanim napiszesz... ✉️
Śmiało, z tym że.. :
➛ nie prowadzę OT-ek w stylu: ile masz lat i skąd jesteś.. cenię normalny, zwyczajny przepływ myśli.. (tak samo jak swoją prywatność);
➛ sesja? Niezwykle rzadko..;
➛ pytanie o grę? Może Ci się poszczęści i akurat będę wiedziała.. a jak nie, odeślę do kogo należy;
➛ potrzebujesz rozmowy? Jesteś w dobrym miejscu. Nie oceniam, nie pytam, nie potępiam.. jeśli Ci to pomoże, możemy porozmawiać nawet o pogodzie..;
➛ prośba o wsparcie? W granicach rozsądku.. jeśli jesteś magiem i poprosisz o węgiel, to nie trać swojego czasu na napisanie tego listu i mojego na przeczytanie go..
𝄞 💗🎻
Serce biło wcześniej, niż mieliśmy mózg..
𝄞 💗🎻
K A P Ł A N K A
✝️
✨️ Każde złączenie dusz to pieśń, którą zapisują gwiazdy – a ja z radością stanę się głosem tej melodii. W liście do mnie umieśćcie, proszę, słowa oświadczyn oraz Wasze identyfikatory.
💔 Jeśli pragniecie, by także cień przeszłości – na wypadek rozstania – miał swą ustaloną formę, możecie podać także koszt rozwodu, jaki uznajecie za właściwy.
🪄 Nawet, gdy drogi się rozchodzą, magia pamięta, że kiedyś były splecione...
💓
V i r g o n
📎🖇️📎🖇️📎🖇️📎🖇️
🪵 Zapach drewna i skrzydła motyli 🦋
W krainie Amorion, gdzie rzeki płynęły szeptem, a drzewa wydawały się pamiętać dawne pieśni świata, żyła kapłanka imieniem Scarlett. Miała długie, niebieskie włosy, które każdego ranka splatała w warkocze, niczym rytuał powitania dnia. Na szyi nosiła prosty krzyż z drzewa almiris — nie symbol siły, lecz pokoju.
Scarlett nie żyła w mieście ani w świątyni z marmuru. Jej dom był mały i drewniany, ukryty w lesie Sith, gdzie mech był miękki jak wełna, a powietrze miało zapach żywicy i ciepłego drewna. Uwielbiała ten zapach — przypominał jej dzieciństwo, spokój, ogień w kominku, który nie grzeje ciała, lecz serce.
Każdego poranka Scarlett budziły odgłosy natury: śpiew ptaków, skrzypienie starych drzew, szmer liści poruszanych przez wiatr. Nie potrzebowała zegara. Dźwięki świata były jej rytmem. Lubiła siadać na progu, z filiżanką ziołowego naparu w dłoniach, i po prostu słuchać. Bycie cicho było dla niej modlitwą.
Motyle kochały ją. Zawsze ją znajdowały — nawet w środku lasu, nawet w deszczu. Siadały na jej ramionach, na dłoniach, we włosach. Scarlett wierzyła, że to nie przypadek. Mówiła, że motyle to dusze chwil — ulotnych, pięknych, niewinnych. Tylko ktoś, kto potrafi być spokojny, może je przyciągnąć.
Choć była kapłanką, nie udzielała kazań. Nie wygłaszała mów. Zamiast tego leczyła roślinami, modliła się w ciszy i grała czasem na małym drewnianym flecie, którego dźwięk przypominał śpiew wiatru. Gdy ktoś pytał ją o sens istnienia, odpowiadała:
— Słuchaj lasu. On już wie.
Pewnego dnia do jej chaty przyszła dziewczynka z pobliskiej osady — płacząca, zlękniona, z raną na ręce. Scarlett nie zapytała, kto ją skrzywdził. Nie wnikała w szczegóły. Umyła jej rękę ciepłą wodą, posmarowała liśćmi z uzdrawiającej rośliny i podała herbatę z miodem.
Wieczorem usiadły razem na drewnianej ławce przed domem. Motyle przyszły, jak zawsze. Jeden z nich usiadł dziewczynce na dłoni.
— Dlaczego one do Ciebie przychodzą? — spytała cicho. Scarlett uśmiechnęła się łagodnie.
— Bo nigdy nie próbuję ich zatrzymać.
W krainie wielu mówiło o Scarlett jako o "cichej opiekunce". Nie zmieniała świata. Nie walczyła. Ale w miejscach, gdzie była, świat sam się wyciszał — jakby na chwilę przypominał sobie, że może być łagodny. I gdy ktoś wędrował samotnie przez lasy, czasem słyszał dźwięk fletu lub czuł zapach drewna w powietrzu. A potem pojawiał się motyl — tylko jeden — który prowadził go przez ścieżkę, aż do drzwi, gdzie czekała Scarlett.
Nie ze słowami.
Tylko z ciszą.
I herbatą🍵.
|