
Profil gracza:
Tallamaris forever!
Imię: Crowlieth „Ciernista Pieśń”
Rasa: Elfka leśna
Profesja: Zielarka, wędrowna uzdrowicielka, alchemiczka, znawczyni trunków i rozkoszy
---
Crowlieth to postać, którą trudno przeoczyć — głównie przez jej ogniste, burzliwie rozczochrane włosy, rozsypujące się na ramiona jak płomienie w nocnym lesie. Zwykle plecie je w niedbałe warkocze, przeplatane polnymi kwiatami i drobnymi gałązkami, które według niej „nadają charakteru”. Jej skóra, delikatna, lecz poprzecinana drobnymi bliznami i zadrapaniami, nosi ślady życia w dzikiej naturze. Uśmiecha się szeroko, nawet gdy pod okiem fioletowieje świeży siniak, a na wargach błyszczy ślad po ostatnim kieliszku miodu pitnego. Ubrana w zwiewną, barwną suknię o liściastych zdobieniach, wygląda jak uosobienie lasu, tyle że w jego najbardziej zuchwałej i namiętnej postaci.
Wychowała się w sercu Kniei Ciernistej, w plemieniu elfów, które ceniło spokój, harmonię i sztukę leczenia. Crowlieth szybko jednak odkryła, że jej prawdziwe powołanie nie leży w dostojnych rytuałach uzdrawiania, lecz w eksperymentowaniu z roślinami, które potrafią odurzać, oszałamiać i wywoływać dziwaczne wizje. Lubi mówić, że jest „poszukiwaczką smaków duszy” — choć jej definicja obejmuje zarówno rzadkie zioła, jak i najbardziej egzotyczne doświadczenia cielesne.
W jej torbach i sakwach brzęczą fiolki z eliksirami, które potrafią leczyć rany, wzmocnić serce przed walką, rozwiązać język przed hazardową rozgrywką, a nawet doprowadzić do kilkugodzinnego napadu śmiechu. Crowlieth często trafia tam, gdzie zabawa i kłopoty chodzą w parze. Nie przepuści okazji, by wznieść toast, zatańczyć na stole czy spróbować nowych używek.
Jedna z jej ulubionych anegdot dotyczy pewnej nocy w Porcie Czarnych Kotwic. Chcąc zrobić wrażenie na grupie marynarzy, przygotowała im „Eliksir Syreniego Śmiechu” – miksturę, która miała poprawić nastrój i dodać odwagi. Niestety, przez drobną pomyłkę w recepturze marynarze dostali ataku niekontrolowanego rechotu w samym środku targu rybnego. Wieść niesie, że ich wybuchy śmiechu trwały trzy dni, a jeden z nich oświadczył się starym, drewnianym boiowi cumowniczemu, przekonany, że to księżniczka morska. Crowlieth zniknęła z miasta jeszcze tej samej nocy, ale do dziś, gdy tam wraca, miejscowi pytają, czy „ma jeszcze tę cudowną nalewkę”.
Niektórzy uważają ją za wolnego ducha, inni — za kłopotliwe zjawisko, które zostawia po sobie zamęt i rozbawienie. Crowlieth twierdzi jednak, że żyje według najprostszej zasady: „Życie jest zbyt krótkie, by pić cienkie piwo i spać w samotności.”
---
„Afera z farbowaniem”
Crowlieth nigdy nie przepadała za pałacami, ale jak się okazało — pałace czasem przepadały za nią. Pewnego letniego poranka, gdy wędrowała przez targ w Elakce, stolicy krainy Amorion, podszedł do niej zdyszany pałacowy goniec. Zwrócił się do niej z desperacją w głosie:
— Pani Crowlieth, Jego Wysokość… potrzebuje… farby. Do włosów. Natychmiast.
Okazało się, że Nerph, władca Amorionu, zbliżał się do swego corocznego święta prezentacji przed poddanymi. Problem polegał na tym, że pod jego koroną od miesięcy kryła się sekretna inwazja… siwych włosów. „Ząb czasu” — jak to określiła Crowlieth — „wgryzł się w niego po same skronie”.
W pałacowej komnacie króla zastała widok bezcenny: Nerph, siedzący na tronie w jedwabnym szlafroku, patrzył na siebie w lustrze z miną, jakby właśnie zobaczył zwiastuna własnego pogrzebu.
— Zrób coś. Cokolwiek — błagał. — Bylebym jutro wyglądał jak mężczyzna w sile wieku.
Crowlieth, wierna swojej zasadzie „natura ma odpowiedź na wszystko”, wyciągnęła z torby pęk liści czarnego orlika, garść jagód dzwonkowej nocy i… resztkę piwa z porannego śniadania. Zmieszała to w misie, nucąc przy tym sprośną pieśń, której słów lepiej było nie rozumieć w obecności króla.
— To zadziała? — spytał Nerph z niepokojem.
— Oczywiście. A jeśli nie… to będziesz przynajmniej pachniał jak leśna karczma — odparła z uśmiechem.
Farbę nałożyła fachowo, choć kilka kropli kapnęło na królewskie brwi i kawałek brody. Po godzinie czekania efekt był… spektakularny. Włosy Nerpha faktycznie odzyskały kolor, ale nie był to brąz, który pamiętał z młodości. Raczej intensywny odcień zieleni, przypominający świeżo skoszoną łąkę po deszczu.
Kiedy na drugi dzień wyszedł na balkon pałacu, tłum w Elakce zamarł na chwilę, po czym wybuchł entuzjastycznymi okrzykami. Ktoś wpadł na pomysł, że to symbol odnowy królestwa i harmonii z naturą. Od tego dnia Nerph znany był jako „Zielonowłosy Pan Amorionu”, a moda na farbowanie włosów na zielono ogarnęła całe miasto.
Crowlieth zniknęła z Elakki kilka dni później, bogatsza o sakiewkę złota i skrzynkę najlepszej nalewki w krainie. Zanim jednak odeszła, widziano ją, jak śmiała się do łez przy pałacowej bramie, mówiąc do strażników:
— Mówiłam, że będzie wyglądał młodziej. W końcu… zielone to kolor wiosny.
|